Dialogi z podłogi Dialogi z podłogi
452
BLOG

Pokłosie, czyli...

Dialogi z podłogi Dialogi z podłogi Polityka Obserwuj notkę 1

Autor: Alef Stern

 "Świństwo” czyli Intelektualna Nekrofilia - reżyseria Bronisław Komorowski. Premiera 11.11.2012.

Rzadko zdarza się, żeby tytuł brzmiał trafniej. A taką właśnie Superprodukcję widziałem na żywo i w telewizji kilka dni temu.

To, co w trzeciej edycji Rzeczpospolitej Polskiej wśród innych wybitnych "dzieł zebranych" serwuje nam reżyser Komorowski, to rzeczywiście „Świństwo”. Olbrzymia produkcja, poprzedzona skrupulatnie napisanymi scenariuszami , przećwiczonymi scenami zbiorowymi i batalistycznymi na poligonach szkół policyjnych, wraz z doradztwem konsultantów z kręgu socjotechniki , psychologii tłumu, public relations oraz polityki oraz setkami tysięcy statystów na kilku manifestacjach y udziałem mediów, polityków kosztująca w sumie łącznie z czasem antenowym kilkanaście milionów dolarów, z czego na ekranie widać co najwyżej 280 tysięcy.

Nie pomogło rozpisanie akcji na sceny zbiorowe z tysiącami statystów i paroma figurantami. Pretensjonalne dialogi, brak elementarnej psychologii, niechlujstwo w obrazowaniu, błędy montażowe i anachronizmy scenograficzne. Wszystko to, co od dawna było znakiem firmowym tego reżysera i jego przyjaciół z Okrągłego Stołu wydaje się już kończyć. Szczególnie, że wyrobieni widzowie wyłapali wszelkie błędy w tej prowokacji artystycznej.

Nawet jęcząco stękająca muzyka, imitująca plucie jadem napisana przez nie byle kogo, bo przez samego Stefana Niesiołowskiego , nie pomogła. Nie będę oryginalny jeśli pokuszę się o stwierdzenie, że Reżyser (a przynajmniej firmujący jako Reżyser ten projekt Bronisław Komorowski ociera się co najmniej o plagiat ) - jak twierdzą dobrze poinformowani plagiatuje samego Władimira Władimirowicza twórcę m.in takiej Superprodukcji jak „Żywot Anny” czy nawet Wojciecha Jaruzelskiego nie zapomnianego w dziele „Kopalnia Wujek”.

Bo przecież podobnych superprodukcji jak ta z 11 listopada 2012 roku mieliśmy wiele. Choćby te „Rok 1956”, „Rok 1968”, „Rok 1970”, „Rok 1976” jak i serial „Cudowne lata 80”. Co prawda młodsza publika może już nie pamiętać tamtych scenariuszy. Jednak nawet sporo starszych widzów dało się nabrać i sprowokować. Szczególnie Ci, którzy wiedzę o świecie czerpią jedynie z prawdy ekranu, a nie studia filmowego i fabryki baniek medialnych.

11 listopada reżyser Komorowski zaatakował nas z ekranu z dumą i bezczelnością, zza której słychać szelest branych i pranych pod okrągłym stołem pieniędzy. I choć w jednej scenie biegnie sam obsadzając się w roli Prezydenta Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem w otoczeniu admiralicji, BOR`owców i aparatu władzy i administracji wypada to nad wyraz kiczowato. Ta sztuczna pompa, ta udawana patriotyczna nuta, ta chamska buta wyglądają niczym gówienko owinięte w pozłotko, które ma wyobrażać bombkę na choince – symbol naszej nowej świeckiej tradycji. Zgody, która buduje stadiony i autostraty nie dzieląc się z tymi , którzy na to się nie zgadzali. Trzeba wprost przyznać, że kostiumy przybrane w barwy narodowe wyglądały w dniu premiery „Świństwa” na niektórych statystach i aktorach jak na świni kamizela.

"Ponieważ jestem artystą i filozofem" - mówi w którymś momencie obrazu Jańcio Paligłup grany przez Janusza Palikota - "w związku z tym, wszystko czego się dotknę jest sztuką wypatroszonego mięsa". Wydaje się, że jest to "porte-parole" autora, z którym Widzowi trudno się nie zgodzić, gdyż Polszewik Palikot najczęściej dotyka w filmie - różnymi rzeczami, począwszy od własnego języka, kończąc na sztucznym penisie - rzeczywiście pięknej twarzy aktorki Kopacz. Ta nie musi się nawet pudrować słynną już Ziemią Smoleńską by zrobić furorę jako najważniejsza laska w Państwie.

Warto zwrócić uwagę na naturszczyka Roberta Frycza, który w epizodzie zagrał alterego reżysera Komorowskiego słynnego Antykomora , który pojawił się nie jak królik z kapelusza, ale jak Godzilla z wulkanu eskortowana przez kominiarzy z ABW.

Już w filmie "Dziadostwo" stało się jasne, że silną stroną Komorowskiego jest słabość do scen brutalnych. Reżyser uwielbia pławić się w płynach, : krwi, pocie, błocie, łzach, plwocinie i bigosie szczególnie w scenach zbiorowych i polowań z nagonką.

Jak napisałem w powieści „Ostatni Lot Operacja K.” Sztuką jest ustrzelić nie swoją zwierzynę, nie swoja bronią w nie swoim lesie, tak by odpowiedni gajowy badał sprawy kłusownictwa. Oglądając te sceny ma się wrażenie, że autor serwuje nam przewodnik po prosektorium. Poza tym żywiołem Komorowskiego jest bezmiar, bezsmak i bezruch, poza miejscami w których wreszcie udaje mu się poruszyć kamerę i aktorów po to tylko, żeby wystrzelać kilkaset sztuk amunicji długolufowej do bezbronnych matek z dziećmi.

Już w swoim poprzednim "arcydziele" pt. "Kurestwo" reżyser Bronisław, zawadiacko przedstawiający się jako Bronek, pokazał nam co potrafi. Ale ten kto narzekał na to, że "Kurestwo" za wolno się rozkręca, po obejrzeniu "Świństwa" za "Kurestwem" zatęskni. Ciągnąca się nieporadnie ponad trzydziestominutowa ekspozycja (scena w burdelu na Wiejskiej) w "Kurestwie", przy scenie przesłuchania na Rakowieckiej w "Świństwie", jawi się nam jako zakręcona, fantasmagoryczna "jazda" rodem z MTV.

Komorowski uwielbia zdjęcia ze steadicama, urządzenia wymyślonego by kamera stabilnie "wchodziła" na schody, stoły i stolce panowania, gładko podążała za bohaterami w krętych korytarzach i meandrach rozświetlonych żyrandolami ukazywała świetlaną aureole reżysera.

Bronisław pard !... Bronek Komorowski jest zbyt wielkim wizjonerem i odkrywcą, by używać rzeczy do spraw, do których zostały przeznaczone. Bronek używa precyzyjnego (i drogiego - 12000 zł za dzień zdjęciowy) sprzętu do... ujęć statycznych. Jako typowy statysta zapomina, że wyszedł ze wsi i wciąż popełnia kolejne gafy na celebryckich salonach nie tylko Warszawy lecz świata.

 

Pełna wersja /multimedialna/ www.alefstern.pl/pl/blog

I choć słynny reżyser Obama z Akademii Filmowej dzwonił do niego w dniu premiery by pogratulować mu odwagi, że zrobił takiego gniota, zapewnił go, że nawet nominacji do Czerwonej Maliny nie otrzyma o Oscarach już nie wspominając.

Okazuje się, że nawet rozbudowa firmy produkcyjnej „Okrągły Stół” przy Krakowskim Przedmieściu, jak również remont domu po jednym ze scenarzystów „Powstania Listopadowego” Konstantym Romanowie czy przebieranie się w szaty wielkich reżyserów na nic się nie zda. To, że reżyser Komorowski jest nagi jawi się sprawą oczywistą dla koneserów. Publika masowa zadowoli się byle czym, nawet takim „Bulb Fiction”. Amatorszczyzną wieje z kilometra.

Ma się rozumieć, że taka Superprodukcja wymaga odpowiedniego finasowania. Wymaga też prania wypożyczonych kostiumów. Wymaga też środków odurzających i wspomagających proces tworzenia. Zarówno dla takich wielkich artystów jak TW filmu „Bajda” twórca filmu „Człowiek ze Styropianu”, jak i samych widzów. Podobno dużą część budżetu filmu pochłonęła odmiana wódki goldwasser „Amber Gold” produkowanej przez Trójwiejski Polmos.

Gdzieś w końcu trzeba utopić budżetowe wydatki. Nie ma co topić smutków, można topić więc nerwowo kretyński śmiech i zażenowanie. Karel Capek napisał kiedyś "Inwazję jaszczurów", rzecz o zagrożeniu Ziemi przez Głupotę. Skąd Wielki Pisarz wiedział, że za 17 lat urodzi się scenarzysta i reżyser filmu "Świństwo" ? Pod którego reżyserskim patronatem dojdzie do powtórek scen z okresu PRL.

Osobny akapit należy się gwieździe tego filmu – Januszowi Palikotowi - starzejącemu się Amantowi Polskiego Kina, który z właściwą sobie brawurą wczuł się w rolę psychopatycznego polszewika zmieniającego barwy i poglądy jak kameleon. Rola agenta , dywersanta i palanta w której został obsadzony jest prowadzona nieco chaotycznie. Nawet lekcje dykcji, śpiewu i tańca i różańca u głównego choregopafa naszej sceny Piotra Tymochowicza, na niewiele się zdały.

Wystarczy wspomnieć sobie tak cudownie zapowiadające się kariery takich amantów jak Stan Tymiński czy Andrzej Lepper. Jeden zgubił gdzieś swój cudowny amulet bez którego nie wychodził na plan czyli czarna teczkę. Drugi z uwagi na brak innych propozycji do wyboru podobno się powiesił w garderobie. Czy był przy tym obecny garderobiany? Tego do dziś nie ustalono.

Tak samo jest z Januszem Palikotem. Wydaje się że z Boskim Gwiazdorem od jakiegoś czasu dzieją się dziwne rzeczy. Każdy rozumie, że od tak wielkiego uwielbienia letnich panienek, w lekkich pantofelkach jak Monika Olejnik Palikotowi mózg zlasował się tak, że wydaje mu się, że sam jest sexolatkiem. Lubieżne uśmieszki, fikuśne szaliczki, wymachiwanie pistolecikami i gumowanymi penisami, straszenie faszymem, nazizmem i kaczyzmem, kokieteryjne odrzucanie włosów, to wszystko już znamy choćby z "Dziadostwa" - filmu kalekiego, ale płonącego wewnętrznym ogniem.

W przepięknej scenie zamachu, nasz Adonis uwodzicielsko ślini się na widok rozerwanych na strzępy i zakrwawionych zwłok - ofiar "bestialskiego" KaTa. No, chyba że to miał być płacz.

Poczciwy Reżyser, razem ze swoim ulubionym Sympatycznym Aktorem, musieli setnie bawić się w czasie kręcenia scen łapanek, których jest w filmie aż trzy. Co zabawniejsze łapanki mają za zadanie ujęcie Niestrudzonej Kopaczki (w tej roli Ewa Bożena Kopacz, która gra za dobrze jak na potrzeby tego filmu). Tymczasem Kopaczka wpada przez własną nieostrożność, bo wraca do mieszkania w którym jest "kocioł", bo... zapomniała wyłączyć (sic!) elektrycznego pola laski (wróć) wibratora. Niebywały błąd dramaturgiczny współscenarzysty Donalda Tuska.

Jednak jego osiągnięcia scenariuszowe wydają się być warte Oscara. W porównaniu z dokonaniem Komorowskiego jako aktora! Tak!!! Bo oto nasz Człowiek Renesansu, nasz Leonardo Da Vinci kina polskiego, nasz Maczo z Picu, Nasze Słoneczko Peerelu ośmielił się wreszcie i ZAGRAŁ!

11 listopada był po prostu niewidoczny. Tylko jego duch unosił się wśród zasłon dymnych i petard imitujących wybuch 3 wojny światowej na ulicach Warszawy.

Jakże my widzowie jesteśmy mu za to wdzięczni! Jest to wprawdzie rólka niewielka, prawdziwa Kamea w tym skrzącym się od różnych metod i szkół aktorskich filmie. Donald Tusk... uwaga!... gra, Reichprotektora Uni Europejskiej w Polsce. Pomijając mniej znaczący fakt, że Tusk jest podobny do Reichprotektora jak Paweł Graś do Hanny Gronkiewicz Waltz, to w czasie kiedy toczy się akcja filmu (listopad 2012), "Kat" Heydrich od dwóch lat już nie żył, zastrzelony 10 kwietnia 2012 roku na Pradze, przez wolskich "cichociemnych".

Reżyser Bronek Komorowski jest ambitny, nie korzysta z postsynchronów czy teleprompterów i sam wali monolog po rosyjsku! Howg! Od razu przypomina mi się Alte Schmetterhand (Old Schaterhand) przesłuchiwany na łubiance przez KGB w Filmie „Szatan i Judasz” – Odpowiadający na pytanie kto jest jego najlepszym przyjacielem, że Lenin, a w duchu przyznający po NRD-owsku, że Winnetou, którego prosi o wypaczenie .

Germanistów i Rusycystów uprasza się, by nie robili chryi z tego powodu, bo to jedyny rozgłos, jaki ten film mógłby otrzymać. Komorowski "z satysfakcją ekshibicjonisty i sadysty" jak sam mówi, demonstruje nam demona, który zagnieździł się w jego głowie. Trawestując starego dobrego Józka Piłsudkiego : "tyle w Komorowskim z demona, ile trucizny w zapałce". A jedną zapałką można podpalić beczkę trotylu i nitrogliceryny, która samemu się podrzuciło, a po której reżyser wraz ze scenarzystami i zespołem aktorskim stąpa. Józek nie darował by im tamtego pamiętnego poranka i razem z Romkiem Dmowskim posłał by ich szczać kury prowadzać do Berezy Kartuskiej czy Budy Ruskiej.

Haniebna próba podpierania się wielkim nieżyjącym Józkiem Piłsudskim przez Komorowskiego, ma stanowić zasłonę dymną dla intelektualnego nekrofila, jakim jawi nam się reżyser, od niedawna pieszczoch i szaławiła salonów "warszawki". Z powodów ontologicznych film nie mógł okazać się niczym innym jak huczną klęską. Reżyser wraz z grupą producentów ze studia Okrągły Stół chcieliby Polską Sceną rządziły wciąż i dzieliły trumny Piłsudskiego i Dmowskiego czy 96 innych ofiar. Jednak zespołem producenckim Okrągły Stół wciąż rządzi trumna Lenina złożona w kremlowskim mauzoleum. I nie pomoże tu żadne Nowe Otwarcie.

Na uwagę zasługują : ciekawie pogłębiona rola volksdeutscha w wykonaniu Romana Giertycha, twarz Ewy Bożeny Kopacz i zdjęcia Mariusza Waltera. A przecież gdy się pomyśli o starym, pięknym filmie Komorowskiego "Prezydent będzie gdzieś leciał", to czegoś żal...

Zdecydowanie nie idźcie tą drogą i odradzajcie znajomym.

Krytyk filmowy, publicysta, felietonista i pisarz Alef Stern

 

Jestem reporterem /Polskie Radio: "Magazyn Studencki", "Studio poszukiwań", "Zapraszamy do trójki"; Telewizja Polska; Redakcja "info"; "Na przełaj"; WRI/. Tel.: +48 572977606 z.mac.infopl@gmail.com *** Tylko z naturalnych materiałów. Projektujemy i wykonujemy wnętrza, w których jest MIŁO-ść... E - mail: ata.eliza@gmail.com Tel.: +48 790808523 Zdzisław Ryszard Mac Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka